Akcja filmu nie jest w musicalach najważniejsza i w Amerykaninie w Paryżu jest podobnie. Głównym bohaterem jest Amerykanin Jerry Mulligan, który żyje w skromnych warunkach w Paryżu. W czasie II wojny światowej służył w wojsku, a po jej zakończeniu nie wrócił już do Stanów Zjednoczonych. Teraz próbuje utrzymywać się z bycia malarzem w Paryżu. Pragnie go zdobyć Milo, bogata i piękna wdowa, ale Jerry jest zakochany w Lizie, sprzedawczyni, która jest z kolei związana z przyjacielem Jerry’ego, śpiewakiem Henri. Liza zakochuje się w Jerrym, ale niestety czuje się związana ze Henrim, a wszystko dlatego, że Henri kiedyś uratował jej życie.
Ten film to jeden z najpopularniejszych musicali w historii kina, został nagrodzony w 1952 roku sześcioma Oscarami. Dla reżysera Vincente Minnelli (ojca Lizy Minnelli) był to eksperyment, w którym ograniczono rolę słowa i to się powiodło. Cała reżyseria została doskonale zgrana z choreografią Gene’a Kelly i muzyką George’a Gershwina. Tytułowy poemat symfoniczny Gershwina nie był może jego najlepszym dziełem (Błękitna Rapsodia, Summertime w Porgy and Bess), ale doskonale oddawał nastrój wielkiego Paryża, zmiany nastroju, ruch uliczny. W tym filmie akcja i taniec tworzą całość i to jest jego największy sukces. Bardzo interesująca jest końcowa sekwencja baletowa, w której każda scena przedstawia obraz wielkiego francuskiego malarza, a taka jedna scena kosztowała 450 000 dolarów. Ale było warto. Po premierze film zdobył ogromną popularność w USA, ale w Europie był przyjmowany dużo chłodniej.