Annie z mężem i córką Grace mieszkają na wschodzie USA, oboje mają bardzo odpowiedzialną pracę. Grace jeździ konno, ma uwielbianego konia Pielgrzyma. Pewnego dnia razem z przyjaciółką wyjeżdża rano na przejażdżkę i wtedy uderza na nie ciężarówka. W wyniku wypadku przyjaciółka Grace traci życie, ona sama traci nogę, a Pielgrzym zostaje poważnie poraniony. Od razu chcą go dobić, ale temu sprzeciwia się matka Grace, która zna więź łączącą konia z jej córką. A jej córka też jest fizycznie i psychicznie ranna. Szuka dla konia pomocy i znajduje w dalekiej Montanie uzdrowiciela koni Toma, do którego jedzie razem z córką i koniem. Po początkowej niechęci Tom zaczyna zajmować się Pielgrzymem, ale na tym nie kończy się jego rola.
To bardzo piękny film, przede wszystkim o koniach. Nakręcony w pięknej scenerii Montany, cudowne widoki ogląda się z przyjemnością. Robert Redford sam ma ranczo i konie, stąd jego stosunek i zachowanie jest maksymalnie naturalne. Właściwie wątek miłosny jest jak dla mnie prawie do pominięcia, chociaż wzruszający i pięknie zarysowany. Ale konie to wyjątkowe zwierzęta, delikatne i inteligentne, trzeba wyjątkowego podejścia aby je zrozumieć (mój teść znał się na koniach stąd wiem) i to wszystko widać na tym filmie. Warto zaznaczyć, że gra aktorów jest perfekcyjna, szczególnie zadziwia Scarlett Johansson w roli Grace, wtedy jeszcze młoda dziewczynka. To jest film o poświęceniu siebie dla innych, ale też o korzyści jaką z tego poświęcenia można odnaleźć dla siebie. Film co prawda ma inne zakończenie niż powieść Nicholasa Evansa, ale obydwa są interesujące i warto obejrzeć film i przeczytać książkę. Zresztą inne powieści Evansa również.