Kilkoro brytyjskich urzędników służby cywilnej spotyka się w jednym z rządowych budynków, w malutkim pokoiku, aby wziąć udział w grze. Trzydniowa gra polega na rozwiązywaniu problemów przedstawionych w przygotowanych wcześniej scenariuszach dotyczących wydarzeń na świecie. Do lat 1960-tych takie ćwiczenia odbywały się co roku, co pozwalało rządowi Wielkiej Brytanii opracowywać scenariusze działań na wypadek gdyby Zimna Wojna przeistoczyła się w konflikt nuklearny. Ale teraz, w roku 2014, urzędnicy nie wiedzą czego może dotyczyć ich scenariusz - każde z nich będzie odgrywało rolę ministra kierującego jednym z resortów. Sekretarka przekazuje im wydarzenia, jakie według scenariusza miały miejsce - w Indiach doszło do eksplozji bomby atomowej, w Bombaju jest wiely zabitych, a pakistańska organizacja przyznała się do tego ataku. Zebrani w pokoju urzędnicy odnotowują kolejne kroki - standardowe posunięcia, jak wzmożenie kontroli na granicach, ewakuacja dyplomatów z zagrożonego rejonu, wystosowanie apelu do brytyjskich obywateli, aby unikali podróży do Indii - nic, czego nie stosowanoby zazwyczaj. Pierwszy dzień tego ćwiczenia zakończyli w około 20 minut, ale kiedy spotykają się następnego dnia dalsze wydarzenia w scenariuszu nabierają tempa - wygląda na to, że Indie i Pakistan znalazły się na krawędzie konfliktu nuklearnego. Teraz muszą odpowiedzieć na pytanie, które woleliby pozostawić bez odpowiedzi - czy Wielka Brytania powinna opowiedzieć się po którejś ze stron, a jeżeli tak, to czy powinna jakoś interweniować... zwłaszcza przy użyciu arsenału atomowego.
Scenariusz powstał na podstawie prawdziwych ćwiczeń, jakie co roku, aż do lat 1960-tych, odbywali urzędnicy brytyjskiej służby cywilnej. Na podstawie ich posiedzeń rząd ustalał wskazówki na wypadek konfliktu atomowego. Uznany brytyjski dramaturg Jack Thorne przeniósł fabułę do roku 2014 i postawił ciekawe pytanie o przyszłość Wielkiej Brytanii w przypadku konfliktu nuklearnego, w którym granice Królestwa nie są bezpośrednio zagrożone, ale ma wpływ na jej obywateli. Na bazie tego można było zbudować wciągający dramat w stylu 12 gniewnych ludzi - ósemka urzędników zamkniętych w małym pokoiku ma zdecydować o losie całego państwa. Niestety Regulamin wojny nie jest w najmniejszym stopniu wciągający - mamy tutaj grupę ludzi, o których wiemy bardzo niewiele lub też kompletnie nic, dziwaczne wątki poboczne, które nie tylko nie wzbogacają filmu, ale wręcz wprowadzają zbędny chaos, a już wisienką na torcie jest końcowa argumentacja w sprawie użycia broni atomowej, która ma bardzo mało sensu, a wręcz jest śmieszna. Świetny pomysł na film, który niestety zagubił się gdzieś w trakcie realizacji.